Ponowna próba hipoterapii zakończyła się
sukcesem. Początek był podobny jak ostatnio, czyli Błażej płakał i
robił wszystko, żeby tylko go zdjąć z konia. Ale gdy tylko....ja się
schowałam na oblicze Błażejka wrócił uśmiech, a Lajla (czyli konik na
którym jeździ) została jego nową przyjaciółką.
Poza
tym próbujemy Błażeja rozwijać kulinarnie. Marzę, żeby jak "dzieci z
placu zabaw" wziął do ręki chrupkę kukurydzianą, albo bułkę, albo
parówkę i po prostu zjadł. O chupkach nie ma mowy, nawet nie chce
dotknąć. Kawałek bułki (albo nawet kawałeczek, a nawet może okruszek)
włożony (przeze mnie) do buzi został z niej NATYCHMIAST (to już przez
Błażeja) wyjęty. A parówki, cóż, nadają się bardzo fajnie jako pałeczki
do grania na pianinie. Błażejek zjadł kawałek o wymiarach milimetr na
milimetr i bardzo długo trwało zanim z obrzydzeniem przełknął. Tak to z
nim jedzeniowo jest. No ale wiadomo, przynajmniej nie ma sondy.
Jedzenie jest dla Pana Błażeja przereklamowane na razie :(,ale super, że ogólnie jest w dobrej formie :) tfu tfu..
OdpowiedzUsuńSuper, że Błażejek ma nową "przyjaciółkę" Lajlę. :) Kurki też fajne. A jedzenie musi jeszcze trochę poczekać na Błażejka, cierpliwości :))
OdpowiedzUsuń