Niestety Błażejowi koń się nie spodobał. Na początku nawet nie było źle, usiadł, pogłaskał i gdyby mógł pozostać w dystyngowanej pozie Piłsudskiego na Kasztance, byłoby ok. Ale niestety konik zaczął iść i to już się Błażejkowi nie spodobało. Jednak nie poddajemy się i w poniedziałek ruszamy na hipoterapię do Konar.
A tymczasem Błażejek przygotowuje kolację. Ok, to trochę ściema, bo ostatnio najbardziej lubi podgryzać kredki (naprawdę!), a prawdziwe jedzenie jakoś mu nie pasuje. Nawet ulubiona zupa pomidorowa nie smakuje już tak, jak kiedyś;)
Teraz będzie chłodniej to Błażej wróci do zupki :)
OdpowiedzUsuńOby:)
UsuńGratulacje dla godnego następcy Komendanta!
OdpowiedzUsuńBłażuś zdecydowanie przebił Elkę w odwadze kawalerzysty, nasze początki były znacznie trudniejsze. Zanim Ela dała się wsadzić na konia przez chyba tydzień codziennych spotkań przechodziła fazy przygotowawcze: zerwę trawkę, ale dajcie ją temu potworowi sami, zerknę z daleka, jak łaskawie zdecyduję się obrócić głowę, dotknę dziewczynę, która prowadzi konia... Matko, nawet mnie na tego konia wsadzili, żeby Ela zobaczyła, że można :) Potem jeździła z rehabilitantką razem. No cyrk był na sto dwa! Dlatego jestem pod wrażeniem tak ekspresowego początku. Pozdrawiamy!
O, to faktycznie Błażej nieźle:) Ale zobaczymy, co będzie następnym razem...możliwe że i ja będę musiała wsiąść:)
Usuń