Błażejkowi dnie lecą leniwie na odsypianiu imprezowych nocy. Bo Błażuś od jakiegoś czasu wstaje około drugiej, zjada wtedy dość dużo buzią, co go rozbudza i jest gotowy do zabawiania:)
Nasz chłopczyk odwiedził kardiochirurga, który go pooglądał i stwierdził, że ładnie wygląda i na razie to tyle z ich strony. Bła ma być pod stałą kontrolą kardiologiczną, ma mieć robione echo, no i oczywiście nadal badamy INR. A że nadal skacze jak szalone i jeszcze nie udało się dobrać dawki, to i tak codziennie dzwonię na kardiochirurgię, więc tak do końca jeszcze się nie rozstajemy:)
Trzeba teraz mooocno trzymać kciuki, żeby w końcu ta lewa tętnica płucna się wzięła w garść i urosła.
A hitem ostatnich dni jest zjedzenie przez Błażucha naleśnika (tak, tak, mocno rozdrobnionego, ale nie w formie papki) z duszonymi jabłkami (te nadal jako papka). Myślałam, że się będzie krztusił, ale skąd! Jest gotowy na poważniejsze, doroślejsze jedzenie:)
Brawo Błażej! Babcia zrobiła naleśniki? :-)
OdpowiedzUsuńWłączamy trzymanie kciuków za tętnicę i jedzenie. Pozytywnie nakręcamy myśli :))
OdpowiedzUsuńBrawo Błażuś! I na tym zdjęciu tak dorośle wyglądasz :) Kciuki zaciśnięte rzecz jasna.
OdpowiedzUsuńCo słychać u Waszego dużego chłopczyka? :-)
OdpowiedzUsuń